Konferencja „Wpływ traumatycznych zdarzeń na życie kobiety”
Konferencja „Wpływ traumatycznych zdarzeń na życie kobiety” była wydarzeniem kameralnym, a przez to niezwykle głębokim i intymnym. Każda opowiedziana historia, wymagała od obecnych tam kobiet odwagi i siły. W każdej z nich widziałam cząstkę siebie, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że na takim podstawowym, czysto ludzkim poziomie, wszyscy jesteśmy do siebie, na swój sposób, podobni. Każdy z nas mierzy się w swoim życiu z różnymi doświadczeniami, także tymi trudnymi. Każdy z nas ma jakąś przeszłość i wizję własnej przyszłości, często komplikowaną przez życie i wyzwania, które stawia ono naszej drodze.
Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałam się po sobie tak emocjonalnej reakcji na usłyszane dzisiaj historie. Wiecie, czasem wydaje się, że pewne rzeczy już za nami. Leżą grzecznie w piwniczce, w pudełeczku z napisem „przepracowane”. Nie zapomnieliśmy o nich, ale traktujemy je już mniej emocjonalnie, jako fragment naszej historii. Tymczasem bywa tak, że różne okoliczności, zdarzenia, słowa, osoby, zapachy, miejsca, podważają delikatnie wieczko tego pudełeczka i bum… Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono.
Obcowanie z tematem traumy i żałoby, uruchamia we mnie własne wspomnienia i przeżycia, które wciąż domagają się uwagi. To tylko uświadamia mi jak złożonym procesem jest odbudowa swojego życia po ciężkich doświadczeniach, które miały w nim miejsce. Jak podkreśliła dzisiaj w swojej wypowiedzi Agnieszka Kozłowska, po otrzymaniu diagnozy dziecka, przechodząc wszystkie etapy żałoby- od zaprzeczenia do akceptacji, stopniowo oswajamy się z tym, co nas spotkało, jednak nie jest to proces jednokierunkowy. Osiągnięcie owej akceptacji nie oznacza, że w trudniejszych chwilach, nigdy nie cofniemy się na poprzednie etapy.
Piszę o tym dlatego, że chcę być z Wami szczera. Wiele osób wyraża swój podziw, uznanie, a czasem nawet zazdrość patrząc na to, jak funkcjonuję na co dzień. Chciałabym mocno podkreślić to, że ja również mam gorsze chwile, że wciąż jestem w procesie i być może już zawsze w nim będę. Życie nie jest czarno-białe. Na szczęście, bo dzięki temu nie trwamy nieustannie w żadnych skrajnościach, które nigdy nie są zdrowe. Szarość jest bardzo okej.
Wspierające jest słuchanie innych historii. Patrzenie jak inne osoby radzą sobie z podobnymi sytuacjami, czerpanie inspiracji. Dzisiaj doświadczyłam całego spektrum doznań. Wzruszenia, podziwu, poczucia wspólnoty, wdzięczności. Multum razy kiwałam głową, kiedy ktoś mówił dokładnie to, co i ja miałam w sercu i tysiąc razy chciałam przerwać, żeby powiedzieć coś od siebie, kiedy temat był mi bliski (taka moja okropna przypadłość). Siedząc tam, pomyślałam sobie, że ja też chętnie opowiedziałabym swoją historię. Pewnie dużo by mnie to kosztowało, ale równie dużo by mi dało. Wielu specjalistów podkreśla, że trauma rodzi się w milczeniu. Ja nie chcę milczeć. Chcę mówić swoim głosem. Dziękuję, że mogę. Dziękuję, że czytacie.
P.S Taki napis spotkałam dziś po drodze. Tak czuję i tak chcę tworzyć to miejsce i wszystkie inicjatywy, które mam nadzieje, że z koncepcji przejdą do realizacji.
Oddychajmy swobodnie Moi Kochani!
Pozdrawiam ja i moje uwalone buty. Nic nie jest idealne. Na szczęście!
Ściskam Was najmocniej!