Zderzenie z rzeczywistością
Któż z nas nie czuje się czasem przytłoczony codziennymi wyzwaniami, stresem, niepewnością, negatywnymi myślami?
Życie czasem boli, jest niewygodne, uwiera, rozczarowuje.
Co wtedy robimy?
Jak sobie radzimy?
Czy macie jakieś sprawdzone sposoby na kryzysowe sytuacje?
Pytam dla koleżanki!
Jeśli nie, to tadam! Jest ktoś, kto ma i całkiem sensownie o tym pisze. Russ Harris, bo o nim mowa, to koleś, który przez przypadek został psychologiem i psychoterapeutą. Przebranżowił się z medycyny, kiedy zaczął poszukiwać sposobów na radzenie sobie z własnym stresem, emocjami i wypaleniem zawodowym.
Zaczął dostrzegać jak istotna w procesie terapeutycznym jest kondycja psychiczna i nastawienie wobec choroby. Stopniowo wydłużał wizyty, aby więcej czasu poświęcać na rozmowę, nie tylko o dolegliwościach, ale także sferze osobistej, emocjonej i rodzinnej swoich pacjentów. Cudowna postawa, prawda?
Później zetknął się z podejściem ACT (terapia akceptacji i zaangażowania), które było dla niego totalnym odkryciem. Jego drogi szybko skrzyżowały się ze Stevenem C. Heyesem, twórcą ACT i tak oto zaczął u jego boku popularyzować i rozwijać tę metodę. Harris zyskał szczególne uznanie za praktyczną i przystępną formę przekazywania wiedzy. Dzięki niemu metoda zdobyła ogromną popularność i wyszła poza środowisko akademickie.
Dosyć jednak o nim samym, przejdźmy do książki, która stanowi próbę odpowiedzi na pytanie, dlaczego życie często nie spełnia naszych oczekiwań oraz jak reagować na życiowe zakręty. Jak sprawić, aby pomimo doświadczanych strat, doceniać wszystko, co wciąż ma nam do zaoferowania?
„Zderzenie z rzeczywistością. Jak przetrwać bolesne ciosy od życia i się po nich podnieść”, brzmi jak obietnica nie do spełnienia, a jednak proponowane przez niego rozwiązania i podejście do własnej sytuacji, to naukowo udowodnione konstrukty, na dodatek bardzo praktyczne, a przez to możliwe do zaimplementowania w normalnym życiu.
Kluczem jest próbowanie różnych rozwiązań, sprawdzanie ich zastosowania. Nie ma bowiem uniwersalnych sposobów na życiowe zawirowania. Sam Harris pisze:
„Szybki przegląd rekordów z wyszukiwarki Google pokazuje, że w internecie można znaleźć mnóstwo wskazówek co do radzenia sobie ze zderzeniem z rzeczywistością. Niektóre z tych wskazówek są bardzo pomocne, inne zaś zupełnie bezwartościowe, przy czym nie ma ani jednej, która sprawdzałaby się u wszystkich ludzi. Dlatego musimy eksperymentować i próbować różnych rzeczy, żeby ustalić, co zdaje egzamin w naszym przypadku”.
Tylko dzięki temu mamy szansę udzielić sobie autentycznego wsparcia i troski, w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami. W przypadku nas, rodziców OzN, pojęcie „troski o siebie” może wydać się przytłaczające. Często nie mamy siły, nie mówiąc już o motywacji, do zawalczenia o swoje. Kluczem wydaje się realistyczne podejście, dopasowanie interwencji do własnej sytuacji.
„Pamiętaj, że troszczenie się o siebie nie musi oznaczać wielkiego wysiłku. Dbasz o siebie za każdym razem, gdy myjesz zęby, bierzesz prysznic, jesz coś zdrowego. (…) liczy się każdy- choćby najmniejszy- przejaw troski o siebie (nawet jeśli twój umysł twierdzi inaczej)”.
Mówiłam, że będzie praktycznie?
Nie chciałabym się tu za bardzo rozwodzić nad samą treścią, bo w moim odczuciu jest to książka, którą po prostu trzeba przeczytać. Głównym przesłaniem, które z niej płynie jest akceptacja rzeczywistości takiej, jaka jest i granie tymi kartami, które dał nam los. Klucz do szczęścia nie polega na unikaniu cierpienia, ale na pełnym doświadczaniu życia, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami, bo one zawsze występują parami- niezamierzony rym na koniec! To, co jest dla nas naprawdę ważne, stanowi jednocześnie przyczynę naszego bólu, czego my, jako rodzice OzN, w szczególny sposób doświadczamy.
Ból nie występuje po to, by zepsuć nam humor i uprzykrzyć życie. Każda emocja to pewien sygnał, komunikat, któremu należy poświęcić czas i uwagę, aby prawidłowo go odczytać i zareagować najlepiej, jak w danym momencie potrafimy.
„Tolerowanie bólu jest trudne, akceptowanie go- jeszcze trudniejsze. Najtrudniejsze jednak jest docenianie bólu”.
Zachęcam- warto!
2 komentarze
Agnieszka Biernacka
Trafiłaś zdecydowanie w punkt:) To prawda, że nie jest łatwo, ale możemy wycisnąć z naszego życia i tej rzeczywistości naprawdę wiele. Sama tego doświadczam każdego dnia. Po stracie męża w zeszłym roku myślałam, że nic dobrego mnie już nie spotka. Tymczasem jest zupełnie inaczej i wierzę, że jeszcze wiele pięknych chwil przede mną.
admin
Też tak uważam! 💙