Dlaczego warto przeczytać (Nie)wypalone matki?

Rodzicielstwo bywa jednym z najtrudniejszych doświadczeń emocjonalnych. Emocjami tymi często nie umiemy się zaopiekować. Nie wiemy, że możemy. Nie wiemy, że powinniśmy. Nie mieści się to na naszej liście rzeczy do zrobienia. Liście, która nie ma końca. Patrzymy na innych, którzy radzą sobie lepiej. Porównujemy się. Oceniamy. W zakamarkach naszych serc, skrupulatnie notujemy wszystkie swoje nieprawidłowości, wady, potknięcia. Jako matki dzieci z niepełnosprawnościami, często jesteśmy zagubione, zdezorientowane, rozdarte między wyobrażeniami a rzeczywistością. Czasem rozczarowane.

“Bardzo często czujemy, że coś się tutaj nie zgadza, że nie tak miało być. Że wynik równania, które projektowałyśmy sobie w głowie, znacznie odbiega od rzeczywistości, świeci się na czerwono. Miała być radość, satysfakcja i duma, a tymczasem, w loterii zwanej życiem, wylosowałyśmy zupełnie inny zestaw emocji, na który na początku patrzymy z niedowierzaniem. Może nawet chciałybyśmy go zwrócić, oddać, przekazać komuś innemu. Chciałybyśmy, żeby to nas nie dotyczyło, żeby okazało się, że to jakiś błąd. Chciałybyśmy wygumkować tą część naszej historii, dopisać szczęśliwe zakończenie”. 

Funkcjonujemy z cichutkim głosem, gdzieś z tyłu głowy, szepczącym nam, że “nie tak powinno to wyglądać”, “coś tu jest nie tak”, “coś jest ZE MNĄ nie tak”. A jak być powinno? Nie wiemy. Nie wiemy i nie mamy kogo zapytać, bo po pierwsze jesteśmy z tym same, a po drugie rady naszych rodziców przestały nam odpowiadać, bo ich świat nie jest naszym światem. I nigdy już nim nie będzie. Rozwijamy się, zdobywamy wiedzę, kształcimy, czytamy, korzystamy z pomocy specjalistów. Wydawać by się mogło, że wiemy już wszystko, a może nawet więcej niż to konieczne. Jak jednak zastosować tę wiedzę w praktyce, kiedy często informacje te pozostają ze sobą w sprzeczności, kiedy nie mamy siły, żeby wszystko sprawdzać i weryfikować, a co dopiero wcielać w życie?

Nie wiem. Być może tak się nie da, być może też wcale nie trzeba. Może zdecydowanie lepiej jest odnaleźć w macierzyństwie własną drogę. Może to być jedno z największych wyzwań w naszym życiu, zwłaszcza jeśli nasze dzieci nie są “standardowe” i nie wymagają “standardowego” postępowania. Zdarza się tak, że  “(…) choć czuwamy dzień i noc, realizujemy zalecenia terapeutyczne, jeździmy na wizyty kontrolne i robimy tysiąc innych rzeczy, nigdy nie mamy poczucia, że to już <<to>>, że to wystarczy, że nie można by jeszcze czegoś dołożyć, zmodyfikować, ulepszyć. Mamy za to poczucie, że <<coś robimy>>, że nie jesteśmy obojętne, że- nawet jeśli nie jest to idealne i wystarczające- to przynajmniej się staramy, coś z siebie dajemy, gdzieś zmierzamy, reagujemy na to, co przynosi nam życie. Często jest tak, że choć same nie zauważamy własnego oddania, widzą je terapeuci, znajomi, rodzina. Widzą i wyrażają uznanie, którego często same sobie nie jesteśmy w stanie dać”.

Macierzyństwo jest pogmatwanym procesem, w którym ciężko o jasne reguły gry. Zaangażowanie i wypalenie oddziela bardzo cienka granica. Oddajemy się naszym dzieciom, bo dzięki temu realizujemy wyznawane przez nas wartości. Kierujemy się miłością, troską, instynktem, a czasem poczuciem obowiązku. Gdzieś podskórnie żywimy przekonanie, że tak “trzeba”. Że trzeba poświęcać się i wkładać w to całe serce, z niegasnącym entuzjazmem, radością, spełnieniem. Kiedy jednak tak się nie dzieje, żyjemy w rozdarciu pomiędzy naszymi przekonaniami o tym, jakie powinnyśmy być, a rzeczywistością. Bardzo surowo siebie oceniamy. Obwiniamy za wszystkie niedociągnięcia. Przypinamy sobie łatkę “złej matki”, a czasem nawet “najgorszej”, bo przecież wszystkie inne radzą sobie lepiej.

W E-booku “(Nie)wypalone matki. Wszystko, co musisz wiedzieć o wypaleniu rodzicielskim”:

Normalizuję trudne emocje

Pokazuję, że nie tylko Ty tak masz. Że jest nas więcej, tylko rzadko się do tego przyznajemy. Z różnych powodów, zwłaszcza ze strachu przed oceną. Tu nie znajdziesz oceny. Znajdziesz za to głos, który mówi “rozumiem Cię”. Byłam tam, gdzie Ty, jestem i będę, bo nie da się wszystkiego robić książkowo i idealnie. Zmęczenie, frustracja, lęk i poczucie porażki nie czyni z Ciebie złej matki, a ich obecność świadczy o ogromnym wysiłku i zaangażowaniu, które wkładasz w towarzyszeniu komuś, kogo kochasz najbardziej na świecie. “(…) wypalenie macierzyńskie NIE OZNACZA BRAKU MIŁOŚCI DO DZIECKA, a wręcz tę miłość potwierdza”.

Pokazuje mechanizmy wypalenia

“Wiele mam, z którymi rozmawiam o ich codzienności, (…) prezentuje książkowe objawy wypalenia macierzyńskiego, a mimo to, nie postrzega tego w kategoriach problemu. Zakłada, że <<tak po prostu jest>>. Że <<przecież tylko chce dla swoich dzieci jak najlepiej>>. Przechodzimy do porządku dziennego nad pewnymi sprawami, ignorujemy niewygody, uciążliwości, nie rozmawiamy o sprawach, które nas dotykają. Przyjmujemy milczące założenie o tym, że to najzwyklejsza rzecz na świecie, że przecież tak musi być”. Wiele z nas sądzi, że w macierzyństwo wpisane jest poświęcenie, ignorowanie własnych potrzeb, zaniedbywanie siebie. Dzięki lekturze ebooka nauczysz się rozpoznawać pewne symptomy i znaki alarmowe, zanim sytuacja stanie się krytyczna.

Wspieram, otulam i daję nadzieje

Tworząc tę publikację chciałam, aby była ona próbą pokazania prawdy, która jak wiadomo, dla każdej z nas jest inna. Starałam się pokazać tu wiele odcieni macierzyństwa. Uczciwie. Ze zrozumieniem. Bez koloryzowania, ale też bez nadmiernego czarnowidztwa. Pomimo doświadczanych trudności, jest to bowiem także piękne doświadczenie, dostarczające całej palety różnorodnych emocji, zarówno tych trudnych, jak i takich, które unoszą nas nad ziemią. 

Obalam szkodliwe mity

Każda z nas, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy, posiada wiele różnych przekonań na temat macierzyństwa. Część z nich może nas wspierać, ale część niestety podcina nam skrzydła. Są one silnie zakorzenione w przekazie społecznym i pokoleniowym, co sprawia, że uznajemy je za prawdę, za pewien stan rzeczy, którego nie próbujemy podważać, czy zmieniać. Uważamy np., że każda matka wie, co jest dla jej dziecka najlepsze; że dobra matka powinna radzić sobie ze wszystkim sama; że skoro kiedyś matki nie narzekały, to my tym bardziej nie mamy do tego prawa; że dziecko to obowiązek głównie matki itd., itd. Mogłybyśmy pewnie wymieniać w nieskończoność. A ja się tylko zapytam: serio? 

Zachęcam do sięgnięcia po pomoc

Proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, a samoświadomości. Świadczy o tym, że rozpoznajemy swoje potrzeby i umiemy postawić granice. To akt dojrzałości, a nie słabości. Mimo to, wciąż mamy z tym problem. Wolimy funkcjonować jak Zosie- samosie, w myśl zasady “zesraj się, a nie daj się”, nie dając sobie prawa do bycia po prostu człowiekiem, a nie maszyną do realizacji wszystkich zadań i obowiązków. “<<Nic mi nie jest>>, <<to normalne>>, <<każdy czasem bywa zmęczony>>, <<chcę tylko jak najlepiej dla swojego dziecka>>, <<to minie>>. Wielu rodziców, zwłaszcza kobiet, mówi do siebie takie rzeczy każdego dnia. Mówi, żeby podtrzymać się na duchu, uspokoić, przetrwać. Tak długo tkwimy w pewnych schematach postępowania, że ciężko jest nam je zmienić, spojrzeć na siebie z zewnątrz, dostrzec skutki (…)”. Czuję wobec tego duży wewnętrzny sprzeciw. Zachęcam do sięgnięcia po pomoc. Pokazuję, jak radzić sobie z wypaleniem i jak mu zapobiegać.

Wszystkie cytaty pochodzą z E-booka „(Nie)wypalone matki. Wszystko co musisz wiedzieć o wypaleniu rodzicielskim”.

Jeżeli jesteś ciekawa tej publikacji i chcesz wesprzeć działalność Fundacji Jesteśmy Ważni, pobierz swój przewodnik po wypaleniu:

Udostępnij ten post:
Facebook
WhatsApp

Zobacz również