Przekraczanie i wychodzenie „poza”

Dla wielu rodziców i opiekunów OzN święta to trudny czas. To przekraczanie codziennej rutyny, składanie wizyt, przyjmowanie gości. To dodatkowe obowiązki, oczekiwania i presja, które mogą przysłonić to, co w tym czasie powinno być najważniejsze. Odebrać przyjemność, radość, spokój.

Życzę Wam, aby nadchodzący czas był dla Was łaskawy. Żeby w te dni nie przypadł żaden koniec świata, których czasem tak wiele w naszej codzienności. Żeby było stabilnie, bezpiecznie i spokojnie, jak tylko się da. Byście nie musieli spełniać żadnych oczekiwań, z niczego się tłumaczyć, nic udowadniać, za nic przepraszać. By w tych dniach więcej było tego, co można niż tego, co „trzeba”. By przy stole, obok jajek i baranka, pojawiła się także akceptacja i otwarte ramiona, przyjmujące wszystko z dobrodziejstwem inwentarza. Byście nie skupiali się na brakach, czy niedociągnięciach, a zamiast patrzeć na brudne okna, czy pajęczyny na suficie, popatrzyli na siebie, docenili swoją obecność, cieszyli się z tego, co jest. Choć tak często chciałoby się dużo więcej. Byście się z nikim nie porównywali, nie konkurowali, nie licytowali kto ma lepiej, a kto gorzej. Nie narzekali. Potrafili docenić najdrobniejsze rzeczy, przyjąć je z radością dziecka. 

By spotkania rodzinne były dla Was okazją do wzmocnienia więzi. Radością ze wspólnego czasu. By nie potęgowały poczucia niedostosowania, inności, bycia niemile widzianym gościem. Byście pielęgnowali miłość, także tę do samych siebie. By rodzące się dookoła życie dało Wam nową nadzieję i wiarę, że jeszcze wszystko jest możliwe. By w Waszym sercu zagościła wiosna, uwalniając je od zbędnych trosk i niepokoju, otwierając na wszystko, to, co jeszcze przed Wami.

Wczoraj na grupie wsparcia pojawił się temat odpuszczania, porzucania kontroli, nie trzymania życia ciągle za gardło, nie realizowania wszystkiego za wszelką cenę, bez względu na koszty. To takie ważne, by umieć wyjść „poza”, rozglądnąć się i zobaczyć, jak nam tam jest. Rozszerzyć możliwe opcje, zdać sobie sprawę z tego, że można inaczej. Że to, że zawsze „tak” było, nie znaczy, że to jedyna słuszna droga. Życzę, byście uwierzyli, że jesteście warci starań, że można być dla siebie dobrym i wcale nie jest to oznaką słabości, że troska o innych powinna płynąć z troski o nas samych, rodzić się z zasobów, nie z braku. 

Może się wydawać, że to wielkie słowo, ale w rzeczywistości jest to zbiór małych słów, drobnych życzliwości, dostrzeganiu siebie w codziennych staraniach. To tworzenie dla siebie przestrzeni, miejsca w zwyczajnym, powszednim życiu, w którym zbyt często jesteśmy tylko dodatkiem, kimś na marginesie, poza nawiasem. Pisząc to, siedzę na strychu, obok mnie stoi kosz z praniem, które poszłam wywiesić częściowo dlatego, że na dole trwa burza, a ja chciałam gdzieś wyjść. Pewnie dawno powinnam się za to zabrać, by wrócić tam jak najszybciej. A jednak, siedzę tu, przy uchylonym oknie, czując promienie słońca na twarzy i podmuch wiosennego wiatru na policzkach. Przed chwilą na parapet przyleciał gołąb, podkręcił się, postukał w szybę. Czyż nie jest on symbolem odrodzenia?

Chwila dla siebie.

Tylko tyle i AŻ tyle.

Aż, bo potrafi wnieść zmianę, nowe spojrzenie, powiew świeżości. 

Życzę, żeby ten czas był dla Was zasilający, cokolwiek to dla Was oznacza. Żeby odróżniał się od innych, zwykłych, codziennych dni.

Udostępnij ten post:
Facebook
WhatsApp

Zobacz również