Czy jesteśmy winni?
Jako ludzie mamy naturalną tendencję do oceniania czegoś w czarno-biały sposób. Coś jest dobre,a coś złe, coś nam się podoba, a coś nie. Doskonale wiemy też jak “powinno” być. Podświadomie zakładamy, że świat jest sprawiedliwy i logiczny, a przez to bezpieczny i przewidywalny. Wysyłamy mu różne oczekiwania, a kiedy rzeczywistość nas rozczarowuje, szukamy winnych. Milcząco założyliśmy, że postępując w zgodzie z pewnymi zasadami, nie spotka nas nic złego. Wierzymy, że człowiek ponosi konsekwencję własnych decyzji, ma to, “na co zasłużył”. “Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała”. Tego rodzaju sposób myślenia sytuuje nas w roli sprawcy wszystkich wydarzeń, które mają miejsce w naszym życiu. Zupełnie pomija jednak sytuacje losowe, które dotykają nas poza naszym udziałem, nad którymi nie mamy żadnej kontroli.
Sytuacją taką jest niewątpliwie posiadanie dziecka z niepełnosprawnością. Nikt nie pyta nas wcześniej o zgodę, nie jest ciekawy, czy tego chcemy, czy nie. Nie planujemy dla siebie takiej przyszłości, nie podejmujemy decyzji. I choć teoretycznie to wiemy, nie zmienia to jednak faktu, że nawet w takich okolicznościach, nie mamy dla siebie litości. Rzesza rodziców, z mniejszą lub większą częstotliwością, wciąż zadaje sobie pytanie: “dlaczego mnie to spotkało?”, “czy to moja wina?”
Zdarza się, że nasze wątpliwości podsyca także opinia społeczna. Doświadczenia, przez które przechodzimy, zaburzają bowiem wiarę ludzi w ów logiczny i sprawiedliwy porządek rzeczy. Umysł każdego z nas dąży do wyjaśnienia zjawisk, które nas otaczają. Stawiamy pytania. Szukamy przyczyn. Kiedy jednak nie mamy do czynienia z prostymi odpowiedziami, sami musimy je sobie stworzyć, w taki sposób, aby nie zrujnować naszego przekonania o tym, że świat jest logicznym i bezpiecznym miejscem. Uspokajamy samych siebie, że ktoś musiał “coś zrobić”, aby “zasłużyć” na swoje położenie. My natomiast tego “czegoś” nie robimy, dlatego nas to nie spotka.
Na kanwie takiego sposobu myślenia, bardzo łatwo rodzi się przekonanie “mnie to nie dotyczy”, które utrudnia empatyzowanie z osobami, będącymi w jakiejkolwiek trudnej sytuacji. Uspokajając się w ten sposób, społeczeństwo niweluje swój lęk, wpędzając jednocześnie nas- rodziców w poczucie winy.
Samoobwinianie prowadzi, z kolei, do poczucia wstydu, które może powodować skłonność do wycofywania się i społecznej izolacji. I tutaj koło się zamyka- społeczeństwo izoluje nas od siebie, a my izolujemy się od społeczeństwa, jak pisze H. Lerner “wstyd sprawia, że chcemy się wycofać w głąb siebie, zawinąć do środka i ukryć”. Można go odczuwać jako rezultat podjętych przez siebie działań, z których nie jesteśmy zadowoleni, źródło własnych defektów oraz z powodu osobistego położenia, na które nie mamy wpływu.
Zwykle nie rozmawiamy o odczuwanym wstydzie, ponieważ…. się wstydzimy. Pojawia się w nas także pewien dysonans poznawczy- wstyd odczuwany w kontekście porównywania się z innymi oraz porównywania z innymi własnego dziecka, są niezgodne ze stabilnym poczuciem własnej wartości oraz obrazem idealnej postawy rodzicielskiej. “Jak, w takich okolicznościach, można się wstydzić siebie?” “Jak można się wstydzić własnego dziecka?”
Zwykliśmy myśleć, że smutek, żal, cierpienie i trudności są wyrazem tego, że “coś poszło nie tak”. Gdzieś tutaj wkradł się jakiś błąd. Ktoś tutaj coś zepsuł, odstawił fuszerkę, zrobił coś źle. Najczęściej, w naszych oczach, tym kimś jesteśmy my. Nie znam ani jednego rodzica, któremu choć przez myśl nie przeszło, że mógł mieć jakiś wpływ na sytuację, w której się znalazł. Ze świecą szukać takich, którzy nie porównują się z innymi, nie zazdroszczą, nie chcieliby z kimś innym zamienić się na życia.
Jeśli będziemy mieli w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby kruszyć odgradzające nas mury, może się okazać, że nie jesteśmy sami, a cierpienie, rozczarowania i trudne emocje są udziałem wszystkich ludzi. Różnią nas tylko sytuacje, w których ich doświadczamy. “Niewielu z nas ma w sobie gotowość i świadomość wystarczające do tego, by żyć pełnią życia i zachować spokój w obliczu kryzysu. Możemy jednak ograniczyć wydatkowanie energii na zbędne porównywanie się z innymi, bądź na odczuwanie wstydu z powodu naszej bezbronności, a zamiast tego przeznaczyć ją na życie tak pełne i satysfakcjonujące, jak to możliwe. Nie jest to łatwe, ale zawsze są sposoby, by żyć godnie i świadomie”, pisze Lerner.
A co to za sposoby?
Każdy z nas ma zapewne własne.
Ale to już temat na osobny post.
A Wy? Odczuwaliście/ odczuwacie poczucie winy? Jak sobie z nim radzicie?