Jak Ty sobie świetnie radzisz!
„Jak Ty sobie świetnie radzisz!”, „Podziwiam!”, „Ja bym tak nie potrafiła!”
Zdarza Wam się słyszeć coś takiego? Co wtedy czujcie? Co myślicie? Co odpowiadacie?
Ja zawsze przypominam sobie te słowa w chwilach, kiedy jest mi ciężko, kiedy puszczają mi nerwy, kiedy zachowuję się zupełnie odwrotnie, niż bym chciała, z czego potem nie jestem dumna. Delikatnie mówiąc. Przypominam je sobie, kiedy płaczę z bezsilności i frustracji, kiedy nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytania stawiane mi przez życie, a także takie, które sama sobie zadaję. Przypominam je sobie, kiedy przytłacza mnie odpowiedzialność, kiedy muszę podejmować decyzje, których wcale nie chcę podejmować, bo nikt mnie do tego nie przygotował, a może wcale nie da się do tego przygotować (?). Myślę o nich wtedy, kiedy tak po ludzku mi się nie chce, a muszę lub przynajmniej „powinnam„. Słowa „jesteś silna” brzmią jak zobowiązanie. Jak oczekiwanie, że zawsze damy sobie radę. Kto, jak nie my?
Nie zrozumcie mnie źle, ja wiem, że nie kryją się za tym żadne złe intencje, ale takie słowa NIE są wspierające. Przynajmniej dla mnie. Być może nikt Wam tego nie powie, więc powiem Wam to ja. Tak wyszło! Na kogo wypadnie, na tego bęc!
Wiem, że ludzie mają z tym problem. Nie wiedzą jak zachować się w stosunku do kogoś, kto jest w naszej sytuacji. Kogoś, kogo bliski zmaga się z niepełnosprawnością. To rodzi pewne niezręczności. Po obu stronach, ale wiecie co? Moim zdaniem najprostsze rozwiązania są często najlepsze. Proste komunikaty: „jestem przy tobie„, „pozwól mi coś dla siebie zrobić„, proste pytania: „Jak mogę ci pomóc?”, „Czego potrzebujesz?”. As simple as that.
W obliczu stresujących sytuacji, ludzie zazwyczaj postępują w zgodzie z trzema strategiami: jedni są zorientowani na działanie, inni na przeżywanie, a jeszcze inni na unikanie. Osoby zorientowane na działanie, radzą sobie z trudnościami poprzez wypełnianie określonych zadań, tworzenie strategii i planów. Przyjmują one proaktywną postawę wobec doświadczanych problemów, dążąc do ich rozwiązania poprzez założone przez siebie cele. Osoby zorientowane na przeżywanie, skupiają się na sobie, analizując wszystkie emocje i stany, których doświadczają, dzieląc się z innymi własnymi przeżyciami, dążąc do odreagowania i rozładowania, powstałego na wskutek stresu, napięcia. Strategia unikowa, z kolei, opiera się na zaprzeczaniu, odwracaniu uwagi od sytuacji trudnych, będących źródłem napięć i stresu. Co ciekawe, nie jest to coś, co wybieramy, ale wynik konstrukcji naszego układu nerwowego, którego nie możemy zmienić. Osoba zorientowana na emocje, nie może stać się działaczem i odwrotnie.
Żadna z powyższych strategii nie jest ani dobra, ani zła, a każdy z nas ma prawo do radzenia sobie z trudnościami tak, jak na dany moment potrafi. Problem polega na tym, że współczesny świat mocno promuje postawę opartą na działaniu, aktywności, zaradności, planowaniu, wypełnianiu obowiązków i tzw. dowożeniu. Trzeba robić „wszystko, wszędzie i naraz”. I właśnie wtedy jesteśmy postrzegani, jako osoby, które sobie „radzą”. Jako „bohaterowie”. Tymczasem, takie podejście często oddziela nas od emocji, na których przeżywanie nie ma już miejsca, a które spychane pod dywan, prędzej czy później wylezą ze zdwojoną siłą, czasem objawiając się chorobą, wypaleniem, bądź uzależnieniem, prowadząc również wielokrotnie do PTSD. Często zakładamy pelerynę bohatera, by ukryć czający się w duszy strach, gniew, rozpacz, czy poczucie niepewności.
Nigdy nie znamy całego obrazu. Nie wierzmy we wszystko, co widać na pierwszy rzut oka. Czasem ktoś, kto „świetnie sobie radzi” w rzeczywistości najbardziej potrzebuje naszej pomocy.