A Ty? Co dobrego zrobiłaś/eś dziś dla siebie?

Tak łatwo o tym zapomnieć w gąszczu codziennych spraw. Tak łatwo zepchnąć siebie na dalszy plan. Chcemy wszystkiego dla wszystkich. Chcemy, by innym żyło się lepiej, by mieli zapewnione wszystko, czego im potrzeba, a czasem nawet więcej. Życzymy im szczęścia, zdrowia i pomyślności. Nie tylko życzymy, ale także dążymy do tego, by tak właśnie było. Wypełniamy swoje obowiązki, pamiętamy o powinnościach, obietnicach, terminach, wszystkich małych i wielkich sprawach, które zobowiązaliśmy się zacząć, skończyć i zrealizować. Bardzo nie chcemy zawieść nikogo, kto na nas liczy, kto od nas zależy, kto wierzy, że ze wszystkim damy sobie radę. 

Dbamy o nasze dzieci i innych członków rodziny. Staramy odnaleźć w codzienności. Radzić z teraźniejszością najlepiej, jak umiemy. Przewidywać przyszłość, zabezpieczając to, co pozostaje w granicach naszego wpływu. Wiemy, że słowo “opiekun” to troska, zobowiązanie i odpowiedzialność. Wiemy, jak bywa pojemne i jak z czasem zawłaszcza coraz większą część naszego życia. Kawałek po kawałku. Wiemy i często się z tym godzimy. Z desperacji, z poczucia obowiązku lub przekonania, że nie da się inaczej, bo wyrok już zapadł, a odwołanie nie wchodzi w grę. 

Jest mnóstwo takich historii. Historii, w których główni bohaterowie stają się postaciami z drugiego planu. Stoją w cieniu, próbując ujednolicić własne potrzeby z potrzebami tych, którzy pozostają pod ich skrzydłami, codziennie przekonując samych siebie bez czego, co wcześniej było ich codziennością, są w stanie się teraz obyć, z czego zrezygnować, tłumiąc w sobie poczucie straty. Z czasem, nie pamiętają już nawet tego, jak było kiedyś, jak wyglądał świat “sprzed”. Że w ogóle było jakieś “kiedyś”. Że istniało jakieś inne życie. Stają się mistrzami w odgrywaniu ról, w rezygnacji z tego, czego “nie wypada”. A najbardziej nie wypada tworzyć zdań, w których jest się podmiotem z własną tożsamością, planami, marzeniami i potrzebami. Zdań, w których jest się narratorem, a nie tylko kimś, realizującym scenariusz przygotowany przez życie.

Za każdym razem, kiedy słyszę takie opowieści, przeszywa mnie dreszcz. Za każdym razem słyszę w nich siebie i głos, który kiedyś codziennie brzmiał w mojej głowie, informując mnie, że moje życie się skończyło. Że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś. Że w ogóle nie będzie żadnego “kiedyś”, bo nie ma dla mnie przyszłości, a jeśli jest, to tylko ta, rysowana w czarnych barwach, obejmująca najgorsze scenariusze, w których na pierwszym planie jest zawsze jakieś cierpienie, żal, jakaś strata, jakiś brak. W których dominuje poczucie niesprawiedliwości i niekończące się pytania “dlaczego ja?”, na które nie ma odpowiedzi. 

Kiedy słyszę takie historie, boli mnie serce. W pierwszym odruchu, chciałabym zaprzeczyć, przedstawić swój punkt widzenia, pokazać, że wcale nie musi tak być, że nic nie jest czarne, ani białe, że są jeszcze inne opcje, inne kolory, inne rozwiązania. Powiedzieć, że nie ma sensu tak myśleć, że nie ma sensu skupiać się na wszystkim tym, czego nam brakuje, albo tym, co mamy, choć wcale o to nie prosiliśmy. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że to minie, że po burzy zawsze wychodzi słońce, że czas leczy rany i inne tego typu utarte, okrąglutkie frazy, bardzo bezpieczne, bardzo przewidywalne i tak bardzo nie na miejscu, że aż rażą w oczy. Chciałabym powiedzieć nie martw się, nie smuć, nie przejmuj, nie zadręczaj. Chciałabym, ale nie powiem, bo kiedy w takim razie się martwić? Kiedy smucić? Kiedy przejmować? Kiedy, jeśli nie w takiej właśnie sytuacji? 

Zamiast tego, powiem, że masz prawo tak się czuć. Masz prawo do wszystkich odcieni złości, gniewu, żalu, lęku, tęsknoty za tym, co było, poczucia niesprawiedliwości i rozczarowania. Masz prawo. Tak samo, jak do tego, żeby o siebie zadbać, kupić sobie coś, co sprawi Ci przyjemność, a nie dlatego, że się “przyda”, że już “trzeba”. Masz prawo do odpoczynku, nicnierobienia, bycia czasem sam na sam, wyjścia gdzieś bez dziecka, wypicia ciepłej kawy, zjedzenia śniadania na siedząco, przy stole. Masz prawo dbać o swoje ciało i o swoje zdrowie. Nie tylko dlatego, żeby móc jak najdłużej schylać się, podnosić, przenosić, czuwać, opiekować się i pomagać, ale także, aby móc zwiedzać świat, tańczyć, jeździć na rowerze, uprawiać jakiś sport i od czasu do czasu wejść na szczyt jakiejś góry. Masz prawo mówić o trudnościach i prosić o pomoc, a czasem milczeć, jeżeli bardziej tego potrzebujesz. Zaopiekować się sobą tak, jak opiekujesz się wszystkimi dookoła. 

Masz nie tylko prawo, ale także obowiązek, bo to TY, właśnie TY jesteś odpowiedzialna/y za swoje życie. Za to, czy będziesz w nim scenarzystą i jaką rolę będziesz grał. Bowiem, wbrew temu, co próbuje Ci wmówić świat i w co sam często wierzysz, to, co Ci się przytrafiło, ostatecznie Cię nie definiuje, nie zamyka wszystkich drzwi, nie przekreśla wszystkich szans, które jeszcze przed Tobą, a których tak często nie dostrzegasz, wciąż wpatrując się w te, których Cię pozbawiono. Dlaczego tak się dzieje? Jakie przekonania stoją na Twojej drodze? Czyj głos jest tu suflerem? Czy jest Twój?

Wierzę, że nawet w najtrudniejszych momentach wciąż mamy wybór, w którą stronę chcemy pójść. Czy tam, gdzie własny dobrostan ma znaczenie, czy tam, gdzie wciąż przekraczamy nasze granice.

A Ty?

Co dobrego zrobiłaś/eś dziś dla siebie?

Czy wierzysz, że jesteś wart/a starań?

Pobądź przez chwilę z tym pytaniem. Odpowiedź już w Tobie jest. 

Udostępnij ten post:
Facebook
WhatsApp

Zobacz również