polecam,  w oczach innych

Matki Pingwinów

„Matki pingwinów”- chyba nie ma osoby z naszego środowiska, która nie słyszałaby o tym serialu. Ile osób, tyle opinii. Długo się zastanawiałam, czy pisać własną.

Dużo osób zarzuca produkcji, że pokazała pewną bańkę- ludzi w większości zamożnych, z dużego miasta; że nie uwzględnili wszystkich rodzajów niepełnosprawności, nie pokazali wszystkich problemów. Czy jednak da się pokazać wszystko? Uwzględnić każdą historię? Każdy przypadek? Czy da się sprawić, aby nikt nie czuł się pominięty?

W moim odczuciu, warto zadać sobie ważniejsze pytanie. Czy nawet, kiedy nie odnajdujemy się w żadnej z przedstawionej historii, jako rodzice i opiekunowie OzN, czujemy się bardziej pominięci w związku z tym, że w serialu nie ma naszego przypadku, czy czuliśmy się wcześniej, zanim ten serial powstał? That’s the case.

Dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna. To, że tak mało sexy temat stał się leitmotivem wcale nie małej produkcji, zasługuje na uznanie i docenienie. Serial ten nie zostanie obejrzany w kameralnej sali kinowej przez grono kilku osób, złożone z rodzin aktorów. Jest produkcją z tzw. „sławnymi ludźmi”, trafiającą do szerokiego grona odbiorców w całej Polsce, a to sprawia, że temat, który do tej pory był marginalizowany i spychany w ciemny kąt, nagle został oświetlony, wyszedł z cienia.

Niezależnie od poglądów na fabułę, samo pojawienie się tej produkcji, skłania do dyskusji, refleksji i dialogu, wokół spraw, które są ważne z punktu widzenia rodziców i opiekunów OzN, a na które do tej pory nie było mainstreamowej przestrzeni.

Osoby oczekujące dokumentu będą zawiedzione. Tylko, czy to miał być dokument? Chociaż są sceny kręcone w Ośrodku Terapeutycznym „Dzielny Miś” w Warszawie, są dzieci z niepełnosprawnościami i prawdziwa terapeutka Anna Gajos, cała historia jest filmową fikcją.

Zostają tutaj jednak nakreślone pewne obszary istotne z punktu widzenia rodziców i opiekunów OzN, które fikcją nie są- m.in. akceptacja niepełnosprawności własnego dziecka i droga do tej akceptacji, poczucie winy, wstydu, niepewność przyszłości, kwestie związane z inkluzywnością, braki systemowe, wsparcie rodziny lub jego brak, łączenie pracy zawodowej i obowiązków rodzicielskich.

Znajdziemy tutaj także próbę spojrzenia na niepełnosprawność z różnych perspektyw- rodzica, nauczyciela, członka rodziny, osoby z zewnątrz. Daje to szansę na ukazanie złożoności zagadnienia, refleksję nad własną postawą.

Tytułowe bohaterki prezentują różne stanowiska wobec niepełnosprawności własnych dzieci. Różnie też wokół tej niepełnosprawności zorganizowały swoje życie. Często odbiegają one od ogólnie przyjętego stereotypu, pokazując, że można inaczej, a tego rodzaju macierzyństwo, to nie tylko męczeństwo w słusznej sprawie, ale także realizacja własnych pragnień, marzeń, celów. Myślę, że ze względu na tę różnorodność postaw, wielu rodziców OzN ma szansę odnaleźć w nich fragment siebie lub właśnie inspirację do zmian.

Dla mnie szczególnie ważne były dwa fragmenty, które padły na podatny grunt emocji, z którymi ostatnio się mierzę. Pierwszy z nich to rozmowa dyrektorki szkoły z tatą dziewczynki z niepełnosprawnością:

„-Wie Pan, co czasem jest dla dziecka najtrudniejsze?
-Oczekiwania rodzica”.

Drugi, to słowa matki do córki, posiadającej dziecko w spektrum autyzmu:

„Jak się ma dziecko, to nie da się nie popełnić błędu”.

Bardzo potrzebowałam w ostatnim czasie takiej perspektywy. Myślę, że gdybym zobaczyła wszystkie odcinki ponownie, otworzyłyby we mnie inne obszary. I w tym właśnie jest moc tego serialu. Choć nieidealny- jest ważny. Jest potrzebny. Coś wnosi. Coś porusza.

Oglądaliście?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *