Marcowy zbiór książek to istny misz-masz. Tym razem nie miałam żadnego motywu przewodniego, więc czytałam to, co wpadło mi w ręce, co ktoś mi polecił, albo czym w jakikolwiek inny sposób się zainteresowałam. Znajdziecie tu więc książki psychologiczne, rozwojowe oraz takie z pogranicza duchowości, a nawet dwa reportaże, które rzadko zdarza mi się czytać (i chyba chciałabym częściej). Różnorodność moich marcowych propozycji daje szansę na to, że (być może) część z Was znajdzie tutaj coś dla siebie.
Książka napisana w formie pamiętnika przez islandzką matkę Margrét Dagmar Ericsdóttir, dzielącą się z czytelnikami historią przyjścia na świat swojego trzeciego dziecka- Keliego, który od początku nie rozwija się tak, jak jego zdrowe rodzeństwo. Niepokojące objawy ruszają lawinę działań, które mają doprowadzić w pierwszej kolejności do diagnozy chłopca, a następnie do zapewnienia mu odpowiedniego leczenia i wsparcia. Rodzina wędruje od lekarza do lekarza, słysząc różne, często sprzeczne informacje, doświadczając przy tym bezradności, wyczerpania i strachu o to, co dalej. Nie powstrzymuje to jednak ogromnej determinacji, zwłaszcza matki, która stawia przed sobą pozornie nierealne cele, walcząc o jak największą sprawność syna. Margrét opisuje swoje doświadczenia z brutalną szczerością, ukazując zarówno trudności, z którymi rodzina musi się mierzyć, jak i chwile wypełnione radością z- osiąganych wspólnymi siłami- sukcesów. Jest to opowieść o bezgranicznej i bezwarunkowej miłości (momentami nawet drażniły mnie wszystkie zdrobnienia, którymi autorka opisywała swojego syna), uporu i niezachwianej nadziei w obliczu przeciwności losu. Rzuca światło na wyzwania, z którymi na co dzień mierzą się rodzice i opiekunowie osób z niepełnosprawnościami oraz całe rodziny, w których niepełnosprawność występuje. Autorka porusza bowiem także kwestię zdrowego rodzeństwa oraz dziadków, którzy również uczestniczą w opiece nad Kalim. Jak się okazuje, większość opisywanych kwestii jest uniwersalna kulturowo i, choć wydarzenia miały miejsce na Islandii, czytelnicy w naszym kraju z łatwością odnajdą tutaj wiele wspólnych przeżyć i emocji.


Książka napisana przez psycholożkę, psychoterapeutkę i cetryfikowaną nauczycielkę mindfulness. Porusza fundamentalne kwestie związane z emocjami- ich pochodzenie, mechanizmy działania i to, dlaczego mogą stać się one dla nas problematyczne. Osobny rozdział dotyczy także uniwersalnych technik ich przetwarzania i regulacji. Autorka poświęca wiele uwagi sposobom na budowanie fundamentów osobistego dobrostanu oraz emocjom, które zazwyczaj postrzegane są przez ludzi, jako najtrudniejsze, takim jak lęk, złość i smutek. Niezwykłym atutem tej publikacji jest to, że zawiera ona konkretne ćwiczenia, medytacje i techniki zaczerpnięte z terapii poznawczo-behawioralnej, które pomagają w radzeniu sobie z emocjami. Dzięki zamieszczonym na poszczególnych stronach kodom QR, odbiorca ma możliwość rozszerzenia omawianej problematyki o dodatkowe treści zamieszczone na stronie internetowej autorki, m.in. nagrania praktyki oddechowej i wdzięczności, progresywnej relaksacji mięśni, czy samowspółczucia. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, jest napisana prostym, przystępnym językiem, dzięki czemu, nawet osoby nie mające wcześniej kontaktu z takimi treściami, z łatwością przebrną przez kolejne rozdziały. Znajduje się tutaj także dużo wykresów, tabel i ilustracji, pomagających wyobrazić sobie omawiane zagadnienia i lepiej je zapamiętać. To świetny wybór dla każdego, kto chce bardziej zrozumieć swoje uczucia i nauczyć się, jak na nie reagować w sposób wspierający zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie.
Po przeczytaniu jednej z wcześniejszych publikacji Russa Harrisa, to książka, co do której, miałam bardzo wygórowane oczekiwania i muszę przyznać, że nieco się zawiodłam. Jest to oczywiście pozycja napisana w duchu ACT, czyli terapii akceptacji i zaangażowania, której Harris jest gorącym zwolennikiem i popularyzatorem, a którą ja osobiście również bardzo cenię. Niemniej jednak, mam wrażenie, że sporo treści jest tutaj wtórna, a nawet nieco oczywista, bo gdzieś już o nich czytałam (przypuszczam, że niejednokrotnie, stąd takie wrażenie). Autor kwestionuje powszechne przekonania na temat szczęścia, proponując jednocześnie sposoby radzenia sobie z nieprzyjemnymi emocjami i myślami, mające pomóc czytelnikom w osiągnięciu spełnionego życia, pomimo doświadczanych trudności. Jak sam pisze, pułapką szczęścia w pigułce jest to, że “aby zwiększyć swoje szczęście, ze wszystkich sił staramy się uniknąć lub pozbyć niechcianych myśli i uczuć, ale im więcej wysiłku wkładamy w walkę z nimi, tym więcej trudnych myśli i uczuć wzbudzamy”. Przeczytamy tu więc bardzo dużo o akceptacji i uwalnianiu się z pułapki niepomocnych myśli i przekonań, byciu obecnym, postępowaniu w zgodzie ze swoimi wartościami, czy samowspółczuciu. Wszystko napisane w praktyczny sposób i przystępnym językiem, charakterystycznym dla autora. Myślę, że dla osób, które nie miały wcześniej styczności z książkami opartymi o ACT, będzie to dobra pozycja, aby zagłębić się w podstawowe założenia metody, a jednocześnie- dzięki proponowanym ćwiczeniom- mieć możliwość zastosowania ich w praktyce.


Jest to książka, po której przeczytaniu, co jakiś czas wracam do niej myślami, której fragmenty czytałam z zapartym tchem, z ciarkami na plecach, ze smutkiem i wzruszeniem, a czasem lękiem. Autor- Jakub Sieczko- lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, opisuje w niej swoje przeżycia z 6 lat pracy w stołecznym pogotowiu ratunkowym. Opisuje, momentami brutalnie, momentami surowo, ale z niesamowitą wrażliwością, ludzkie cierpienie i dramaty, wprowadzając czytelnika w świat, do którego w normalnych warunkach nie miałby dostępu. Świat, w którym minuty, a czasem sekundy, mogą decydować o ludzkim losie. Lektura jest doświadczeniem trudnym emocjonalnie, zwłaszcza, kiedy ma się własne wspomnienia ze służbą zdrowia w tle. Książka to zbiór krótkich, intensywnych historii, których bohaterami są pacjenci, lekarze i ratownicy. Rozgrywana akcja staje się kanwą do szerszego spojrzenia na kondycję ludzkości, granice wytrzymałości psychicznej, czy wrażliwości na drugiego człowieka. Najbardziej, z wiadomych względów, poruszył mnie fragment o świecie dzieci. Zasadności takich wezwań nikt nie kwestionuje, wszyscy jadą w nerwowej ciszy i jak najszybciej, choć chcieliby być na miejscu najpóźniej jak się da (a najlepiej wcale) i nie musieć patrzeć na to, co tam zastaną. “(…) to wezwania, przy których liczba oznaczająca wiek pacjenta nie powinna być jednocyfrowa (…). Koszulki z listonoszem Patem nie powinny być obryzgane krwią, różowe kaski nie mogą leżeć na ziemi przełamane na pół. Miejsce małych hulajnóg nie jest pod podwoziem terenowego auta. <<Pacjent>> to słowo dla dorosłych. Należy do tego samego świata, co (…) kredyty hipoteczne. Więc jedziemy naprawić ten błąd. Bardzo chcemy, żeby nam się udało”. Jest też fragment o dzieciach przewlekle chorych, który najchętniej zacytowałabym w całości, ale tego nie zrobię, bo być może wzbudzając Waszą ciekawość, sprowokuję Was do sięgnięcia po lekturę.
Książka napisana przez niemieckiego nauczyciela duchowego, od lat pozostająca na listach najważniejszych pozycji samorozwojowych. Jej popularność i pozytywne recenzje sprawiły, że od dawna miałam w planach sięgnięcie po tą lekturę. Muszę przyznać, że moja relacja z tą pozycją nie należała do najłatwiejszych. Jak sam tytuł wskazuje, autor nawołuje w niej do koncentracji na teraźniejszości, skupienia się na tu byciu “tu i teraz”, zamiast analizowania przeszłości lub wybiegania w przyszłość. Książka napisana jest przystępnym językiem, ale wcale nie sprawia to, że łatwo się ją czyta. Czytając, miałam wrażenie, że autor wielokrotnie się powtarza i kręci w kółko, a całą treść dałoby się zawrzeć na połowie mniejszej liczbie stron. Znajduje się tutaj dużo metafor i dziwnych opisów, które nie do końca do mnie trafiły. Książka napisana jest w formie dialogu, przypominającego rozmowę nauczyciela z uczniem. Całość przybiera bardzo moralizatorski ton, który zniechęca i męczy. Autor często mówi ogólnikami, unikając konkretnych przykładów lub głębszej analizy. Wszystko to sprawia, że momentami odnosiłam wrażenie, że treść to pseudonaukowy i pseudoduchowy bełkot. Do końca lektury nie potrafiłam się w niej odnaleźć, i choć jakoś przebrnęłam do końca, to nie pamiętam z niej nic, co mogłabym zabrać ze sobą.


Inaczej miała się sytuacja z książką Miguela Angela Montero “Człowiek, który bał się żyć”, która wciąga od samego początku i już do samego końca nie towarzyszy nam poczucie, że wolelibyśmy ją odłożyć i zacząć czytać coś innego. W pierwszej scenie, poznajemy pierwszoosobowego narratora, i głównego bohatera, który właśnie zamierza popełnić samobójstwo, przerwane mu przez niespodziewanego przybysza, który znajdującego go nad przepaścią. Od tej pory jego historia toczy się dalej, a coś, co miało być końcem, jak to często w życiu bywa, nieoczekiwanie staje się nowym początkiem. Książka opowiadająca o wewnętrznej walce człowieka z własnymi lękami i ograniczeniami. To historia o poszukiwaniu sensu, odwadze do zmiany i o tym, jak często sami zamykamy się w niewidzialnych klatkach, tworzonych przez strach przed życiem. Można ją uznać za powieść drogi, w trakcie której bohater odwiedza różne miejsca i poznaje różnych ludzi, a najbardziej samego siebie. Dzięki płynnej narracji, książkę czyta się szybko i przyjemnie, co wcale nie oznacza, że jest to łatwa lektura. W wielu miejscach skłania ona do refleksji i przeniesienia zawartych tam treści na grunt własnego życia.
Książka „Jak kierować myślami? O mocy hipnoterapii i odzyskiwaniu kontroli nad życiem” to poradnik skierowany do osób zmagających się z lękami, fobiami czy utrwalonymi nawykami, które utrudniają codzienne funkcjonowanie. Zawiera wiele rad i wskazówek, mających służyć temu, aby zaktualizować pewne stare sposoby myślenia i dopasować je do aktualnej rzeczywistości tak, aby działały na naszą korzyść i nie przysparzały nam niepotrzebnego cierpienia. Dzięki książce możemy poznać podstawowe techniki hipnoterapeutyczne i metody pracy z emocjami i przekonaniami, takie jak FasterEFT, czy metoda BOP, co stwarza przed nami możliwość na wykorzystanie ich w codziennym życiu. Zaletą publikacji jest prosty język, którym posługują się autorzy oraz liczne przykłady z ich praktyki zawodowej, pozwalające lepiej zrozumieć omawiane zagadnienia. Nie jest to jednak książka, którą można przeczytać w jeden wieczór. Ilość wiedzy zawarta na 300 stronach wymaga bowiem odpowiedniego przyswojenia i uwagi.


Temat akceptacji jest mi ostatnio niesamowicie bliski, a pojęcie to wciąż do mnie wraca. Jest w nim ogromna moc i energia, a jego wyobrażenie kojarzy mi się z rodzajem ulgi i zdrowego odpuszczenia rzeczy, na które nie mamy wpływu, co jest ogromnie istotne w przypadku rodzicielstwa dziecka z niepełnosprawnością. W książce „Jak nauczyć się akceptować to, czego nie można zmienić” autorka dzieli się z czytelnikami praktycznymi narzędziami, umożliwiającymi pracę z emocjami i stresem. Składa się ona z dwóch części. Pierwsza- teoretyczna, opisuje pewne psychologiczne koncepcje dotyczące akceptacji i unikania, druga- praktyczna prezentuje konkretne techniki, pomagające osiągnąć stan pogodzenia z doświadczanym stanem rzeczy. Lektura daje czytelnikowi ukojenie, podnosi na duchu, umożliwia podróż w głąb siebie, pokazuje, że trudne doświadczenia nie muszą nas zatrzymywać, że każde z nich można na swój sposób przejść, aby pójść dalej. W moim egzemplarzu, zaznaczyłam wiele fragmentów i na pewno wrócę do nich niejeden raz. Myślę, że jest to pozycja, którą powinien przeczytać każdy rodzic dziecka z niepełnosprawnością.