Rodzicielstwo to niesamowicie trudne zadanie. Mając świadomość odpowiedzialności, z jaką się ono wiąże, staramy się jak najlepiej sprostać wszystkim wymaganiom, stawiając sobie poprzeczkę bardzo wysoko i jednocześnie bardzo krytycznie oceniając siebie w tej roli.
Często wpędzamy się w poczucie winy, nie dajemy sobie prawa do błędów, a jeśli już się pojawią, bardzo mocno to przeżywamy, przekreślając wszystkie te sytuacje, w których zachowaliśmy się jak odpowiedzialny, dojrzały dorosły, przyklejając sobie łatkę “złego rodzica”.
Bardzo często, czasem nieświadomie, kierujemy się zasadą 100% albo nic. Nawet jeśli gdzieś w głębi serca wiemy, że osiągnięcie owej mitycznej pełni jest z założenia niemożliwe, nie oznacza to jeszcze, że nie będziemy do niej dążyć, chcąc każdego dnia przyznawać sobie złoty medal i nagrodę Nobla za całokształt twórczości.
Postawa taka wymaga od nas dużego zaangażowania i zasobów, które niestety nie są niewyczerpywalne, a ich stopniowa utrata może prowadzić do wypalenia rodzicielskiego, na które rodzice dzieci z niepełnosprawnościami są szczególnie narażeni. Codzienne obowiązki, pełnienie wielu ról, o których wcześniej nie mieli pojęcia, konfrontacja ze strachem, niepewnością i obawami o przyszłość, nieustanne poczucie bycia “w gotowości”, przy jednoczesnym częstym braku pełnowartościowego snu, czy odżywczych posiłków, a więc zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych oraz fakt, że pewne etapy opiekuńcze trwają dłużej lub nigdy się nie kończą, sprawia, że ryzyko wypalania znacząco wzrasta.
Czym może się ono objawiać?
Masz coraz krótszy lont. Wszystko Cię irytuje.
Kiedy Twój układ nerwowy jest w stanie ciągłej gotowości, kiedy czujesz się jak na wojnie, z której nie ma powrotu, kiedy jesteś przeciążona/ny zbyt dużą ilością bodźców, obowiązków i wymagań, kiedy nie ma przestrzeni na elastyczność, bo wszystko podporządkowane jest potrzebom innych, każdy (nawet najmniejszy) problem, może stać się iskrą zapalną, a mały kamyczek uruchamia lawinę.
Wtedy irytuje dosłownie wszystko. Dźwięki, zapachy, dotyk. A my reagujemy nieproporcjonalną złością, frustracją, a czasem agresją. Wybuchamy, a zaraz potem zalewa nas fala poczucia winy. Mamy wrażenie, że zniknęły wszystkie nasze pokłady cierpliwości, że jakaś magiczna granica została przekroczona, że mleko się rozlało, a naszego gniewu nic już nie powstrzyma. Że jest jak fala, która porywa ze sobą wszystko, jak żołnierz, który nie bierze jeńców.
Czy musi tak być?
Oczywiście, że nie. I wcale nie oznacza to, że powinniśmy coś zrobić, aby nie czuć złości. To bardzo potrzeba emocja. Ważne jednak jest to, jak się z nią obchodzimy i jak reagujemy wtedy, kiedy się ona pojawia. Warto dać swojemu układowi nerwowemu czas na regenerację, choć wiadomo, że jest to trudne w warunkach, w których przyszło nam żyć.
Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji jesteśmy, zawsze istnieje szansa na mikro pauzy i krótkie momenty, które pozwolą nam wyjść na chwilę z trybu walki. Nie są to skomplikowane rzeczy i możemy je zastosować wszędzie, gdzie jesteśmy i we wszystkich okolicznościach, w których pojawia się w nas złość.
MIKRO PAUZY
- Zasada 3 Oddechów: Zanim zareagujesz, zatrzymaj się. Weź trzy powolne, głębokie oddechy, skupiając się na długim wydechu. To najprostsze narzędzie resetujące.
- Zmiana Scenerii: Wyjdź na 60 sekund do innego pokoju. Spójrz przez okno, zmień fizycznie otoczenie. To przerywa automatyczną reakcję.
- Uziemienie Zmysłowe: Poczuj grunt pod stopami. Dotknij czegoś zimnego (ściany, kubka). Skup się na jednym dźwięku, który słyszysz. To sprowadza Cię z powrotem do „tu i teraz”.
Jaki jest Twój sprawdzony sposób na ochłonięcie, kiedy emocje biorą górę?
Czujesz się jak za szybą. Emocjonalna mgła.
Kiedy ból i zmęczenie są zbyt duże, umysł „odcina” emocje, aby chronić nas przed całkowitym załamaniem. Kiedy nasze emocjonalne „baterie” są rozładowane do zera, zaczynamy dystansować się od tego, co dla nas trudne. Oszczędzać zasoby.
Działamy, jak automat, mechanicznie wykonujemy codzienne obowiązki, działając w trybie “od- do”, czując pustkę w środku. Karmimy, ubieramy, jeździmy na terapię, jakbyśmy oglądały/li film o swoim życiu, a nie grali w nim główną rolę. Czujemy się oddzielone/eni od tego, co stanowi jego treść.
Brakuje nam radości, beztroski, czerpania przyjemności z tego, co robimy. Także z kontaktów z własnym dzieckiem. Dystansujemy się. Zaczynamy marzyć o ucieczce. O wyjściu ewakuacyjnym. O byciu wszędzie, byle nie “tu”, bo “tu” jest trudno, “tu” boli, “tu” sobie nie radzimy.
Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy nie widzimy rezultatów swoich działań, kiedy nasze nakłady są niewspółmierne do zysków, kiedy ilość wysiłków, które wkładamy w realizację codziennych czynności nie odpowiada temu, co dostajemy w zamian.
Co możemy z tym zrobić?
Na pewno wiele razy słyszeliście o tym, żeby myśleć pozytywnie, otaczać się dobrymi ludźmi, doświadczać czegoś, co sprawia nam przyjemność. Tego typu złote rady często brzmią jak puste frazesy. Jak coś, czego nie da się zastosować w realnym życiu. Bardzo często próbujemy odtworzyć to, co słyszymy 1:1, bez uwzględnienia indywidualnej sytuacji każdego z nas. To może rodzić frustrację, rozczarowanie i zniechęcenie. Zamiast naginać rzeczywistość, warto skupić się na tym, co jest możliwe i osiągalne.
MIKRO RADOŚCI
Wierzę, że każdy z nas może dostarczyć sobie minimalną dawkę pozytywnej energii. Bez oczekiwań. Bez presji.
- Jedna Piosenka Dziennie: Załóż słuchawki i posłuchaj jednego utworu, który kiedyś uwielbiałaś/eś. Tylko tyle. Trzy minuty dla Twoich uszu. Możesz też go zaśpiewać (mi dodaje energii śpiewanie w samochodzie).
- Ciepły Kubek Uważności: Zrób sobie herbatę lub kawę. Zanim zaczniesz robić cokolwiek innego, przez minutę skup się tylko na cieple kubka w dłoniach i pierwszym łyku. To tylko minuta!
- Dotyk Bez Celu: Przytul swoje dziecko (lub partnera, a nawet zwierzaka) przez 20 sekund bez żadnego innego celu- nie po to, by je uspokoić czy pocieszyć. Dla samego aktu bliskości.
A co Tobie zawsze poprawia humor?
Myślisz o sobie: "Robię za mało, jestem złym rodzicem".
Czy znasz to przekonanie, że mogłabyś/mógłbyś zrobić coś lepiej? Że robisz za mało? Że za słabo się starasz? Że dokonałaś/eś złych wyborów? Że może, gdybyś pojechał/a tam, umówił/a konsultację gdzieś indziej, zapisał/a dziecko na dodatkowy turnus, to wszystko wyglądałoby inaczej? Bo inni tak zrobili. Bo innym pomogło.
Czy zdarza Ci się, że pomimo ogromu pracy, masz poczucie porażki? Że postępy nie przychodzą, albo nie w takim tempie, jak się spodziewałaś/eś? Czy nadmiernie skupiasz się na tym, czego Twoje dziecko nie potrafi? Czy porównujesz je z innymi? A siebie z wizją “idealnego rodzica”, który zawsze sobie radzi, zawsze wie, co zrobić i zawsze staje na wysokości zadania?
Wypalenie zawęża perspektywę. Sprawia, że koncentrujemy się na wszystkim tym, co jeszcze jest do zrobienia i tym, co się nie udało. Zaczynamy patrzeć na świat przez filtr negatywności i nierealistycznych oczekiwań. Tracimy z oczu małe, „niewidzialne zwycięstwa”, które są istotą naszej drogi. Umysł ciągle podpowiada nam kolejne rozwiązania i złote rady oraz zaszczepia w nas przekonanie, że inni radzą sobie lepiej, odbierając nam motywację do dalszego działania. W obliczu stresu, presji i trudności, mamy skłonność do tunelowego myślenia. Widzimy wszystko w czarno-białych barwach. Skupiamy się na negatywach i zarzutach do samych siebie.
Co zrobić w takiej sytuacji?
Poszerzyć perspektywę. Wyjść z roli. Spojrzeć na siebie z boku. Świadomie przekierować uwagę z braków na realne postępy. Z tego, co się nie udało, na to, co wyszło nam dobrze. Dostrzec oba bieguny.
MIKRO ZWYCIĘSTWA
- Słoik Zwycięstw: Każdego wieczoru zapisz na małej karteczce jedną, najmniejszą rzecz, która dziś się udała (spokojniejszy poranek, uśmiech dziecka, Twoja chwila cierpliwości) i wrzuć do słoika. Gdy poczujesz się beznadziejnie, przeczytaj kilka z nich.
- Nie porównuj: Złap się na gorącym uczynku, gdy zaczynasz porównywać swoje dziecko do innych i siebie do otaczających Cię rodziców. Pamiętaj, że na to, jak funkcjonujemy wpływa bardzo wiele różnych czynników i nie wszystkie one są zależne od Ciebie.
- Przeformułuj Myśli: Zamiast „Znowu nam się nie udało…”, spróbuj powiedzieć do siebie: „Dziś próbowaliśmy i to jest ważne. Jutro spróbujemy znowu”. Chodzi o docenienie wysiłku, a nie tylko efektu.
Jakie było Twoje mikro-zwycięstwo w ostatnim czasie?
Pamiętaj, że odczuwanie tych stanów nie jest Twoją winą. To ważny sygnał od Twojego organizmu, że potrzebujesz troski, współczucia i odpuszczenia, że jakieś Twoje potrzeby zostały zaniedbane, że odczuwasz presję, że robisz coś ponad Twoje siły. Z miłości. Z troski. Z chęci pomocy.
Jesteś wystarczająco dobra/dobry. Już teraz. Masz czyste intencje, płynące prosto z serca i działasz najlepiej, jak potrafisz. Pamiętaj o tym. Dziś. Jutro. Zawsze.


