List do…

9 października, 4 lata temu, o 3:30- przyszedłeś na świat i zmieniłeś wszystko. Moją wizję, mój plan i mnie. Choć tak naprawdę to już wcześniej. W ciemnym pokoju, na ekranie czarno-białego monitora. Kiedy jeszcze ledwo przypominałeś siebie. 

 

To wtedy okazało się, że nie będzie standardowo. Że nasze wyobrażenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Że nawet obok niej nie stały. To wtedy pojawiły się te wszystkie pytania. Na niektóre z nich do dziś szukamy odpowiedzi. 

 

Ten dzień to dla mnie zawsze dużo emocji. Przeszłam naszą wspólną drogę. Jeszcze raz. Od początku. Przypomniałam sobie różne sytuacje. Te złe i te dobre. Strach, żal, gniew, niepewność, ale także szczęście, ulgę i nadzieję. Istny kalejdoskop. 

 

Moment, kiedy dowiedziałam się, że już jesteś. Łzy w moich oczach. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że już coś poszło nie tak i że kiedyś te łzy będą z zupełnie innego powodu. Moment, kiedy padły pierwsze ostrzegawcze strzały, które zamieniły się po czasie w prawdziwą salwę dźwięcznie brzmiących terminów. Musieliśmy się nauczyć je wymawiać, a gdzie tam jeszcze do akceptacji! Ho, ho. 

 

Byliśmy bezbronni, bez tarczy, bez drogi ucieczki. Pierwsze zdjęcia robiłam Ci na OIOMie. Myślałam, że widzimy się ostatni raz. Chciałam zachować obraz Twoich stópek. Na pamiątkę. To one najbardziej mnie urzekły, kiedy Cię zobaczyłam po raz pierwszy. Byłeś taki maleńki i bezbronny. Zamknięty w przezroczystej trumnie. Wszystko piszczało i wydawało dziwne dźwięki. Nie wiedzieliśmy z tatą, czy patrzeć na Ciebie, czy na migające ekrany. Nie tak powinno wyglądać powitanie ze światem. Dziś próbujemy Ci pokazać, że wygląda on inaczej. 

 

Widziałeś lasy, góry, rzeki i jeziora. Byliśmy razem w wielu miejscach w Polsce. W podróżach, których wolelibyśmy nie odbywać, a dzięki którym poznaliśmy kilka miast i osób, które towarzyszą nam w tej drodze. Najważniejsza podróż odbywa się jednak w naszym wnętrzu, a tam wędrujemy coraz głębiej i głębiej, docierając do kolejnych warstw, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, dopóki Ty nam ich nie pokazałeś.

 

To także nasze święto. 4 lata temu zostaliśmy rodzicami. Każdego dnia staramy się sprostać roli, którą nam dano. Czuliśmy się do niej tak nieprzygotowani. Nadal tak się czujemy. Popełniamy mnóstwo błędów, robimy rzeczy, z których nie jesteśmy dumni, wiele sytuacji nas przerasta, ale ciągle się staramy. I zawsze tak będzie. Ciężko nam sobie wyobrazić kogoś, kto zasługuje na to bardziej niż Ty.

 

Twoje dzieciństwo różni się od dzieciństwa innych dzieci, jednak robimy co możemy, żeby zapewnić sobie i Tobie namiastkę „normalności”, codziennie budząc się do naszej rzeczywistości, którą tworzymy i oswajamy. Z różnym skutkiem.

 

Wyszliśmy już z wiru rozpaczliwego zapisywania Cię na wszystkie terapie świata. Zauważyliśmy, że nie służyło to Tobie, tylko nam. Mieliśmy poczucie, że coś robimy, działamy, dajemy z siebie wszystko. W rzeczywistości każdy nasz dzień był jednym wielkim wyścigiem i jednym wielkim stresem, czy uda się dotrzeć wszędzie na czas. 

 

I gdzieś w tym wszystkim mały Ty, ciągnięty tu i tam, przekazywany z rąk do rąk, w ciągłych zadaniach, w ciągłych oczekiwaniach. 

 

Czasem największą sztuką jest odpuszczenie. I cierpliwość. Ciągle się tego uczymy, zwłaszcza ja. To bardzo ważna lekcja. Tak samo, jak to, że składanie siebie na ołtarzu macierzyństwa i rezygnacja z własnych potrzeb, prędzej, czy później zawsze ma swoje konsekwencje, o czym często zapominamy. 

 

Bardzo łatwo jest zatracić się w tym wszystkim, zapomnieć o własnym „ja”, funkcjonować w symbiozie z dzieckiem, w ciągłej gotowości do wychodzenia mu na przeciw, do dawania, do ulewania z własnego kubeczka, żeby napełnić jego (dzbanek? wannę? basen?). 

 

Dziś staramy się wracać „do siebie”, bez poczucia, że coś w ten sposób zaniedbujemy, bo jest dokładnie na odwrót. To forma troski o to, abyśmy mogli trwać. Dzięki temu jesteśmy bardziej „przy Tobie”.

 

Dawniej rozpaczliwie poszukiwaliśmy kogoś, na kim moglibyśmy się oprzeć, kto by nas poprowadził, odpowiedział na nasze pytania. Dziś staramy się opierać na sobie nawzajem, bo nikomu innemu nie zależy na Tobie tak, jak nam. A prawda jest niestety taka, że nie wiemy nic. Nie potrafimy przewidzieć konsekwencji naszych działań i decyzji. Jesteś dzieckiem wyjątkowym, jednym na milion, a my tylko, towarzysząc Ci w życiu, idziemy za głosem własnego serca. I oby zaprowadziło nas ono w same piękne miejsca!

 

Wszedłeś do naszego świata i zaprosiłeś nas do swojego. Wciąż uczymy się siebie nawzajem. Poznajemy nieodkryte tereny. Bez mapy. Bez drogowskazów. Czasem błądzimy, czasem się potykamy, a czasem robimy krok w tył, jednak zawsze odnajdujemy drogę, wstajemy i idziemy dalej. Dzięki Tobie. 

 

Sam bezsilny, dajesz siłę, motywujesz do działania. Od kiedy się pojawiłeś nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Od dawnego dzieli nas gruba kreska i mgliste wspomnienia. Nic nie jest już takie samo. My nie jesteśmy tacy sami. 

 

Nauczyłeś nas co to znaczy miłość. Czyta, szczera i bezwarunkowa. Czym jest siła i determinacja. Pokazałeś ile ciepła kryje się w jednym uśmiechu i jak wiele wynagradza. Ile światów można zobaczyć w Twoich oczach, choć prawie na nas nie patrzysz. Uczysz nas cierpliwości, uważności, radości z małych rzeczy. Tego, jak niewiele potrzeba do szczęścia. 

 

Tak bardzo na nas liczysz, a my tak bardzo staramy się Ciebie nie zawieść. Twoja ufność wciąż mnie wzrusza. To, kiedy się przytulasz zasypiając, kiedy nas wołasz po przebudzeniu, jak się cieszysz, kiedy bierzemy Cię na ręce i kiedy słyszysz nasz głos. 

 

Zanim pojawiłeś się w naszym życiu, obawialiśmy się, czy będziemy w stanie Ci wszystko dać. Zupełnie nie zakładaliśmy tego ile Ty będziesz dawał nam. Dziś nie wyobrażamy sobie świata bez Ciebie, bo to Ty jesteś naszym światem. Kochamy Cię bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro. 

 

W dniu Twoich urodzin chcielibyśmy dać Ci gwiazdkę z nieba, najdroższe zabawki i najpiękniejsze książeczki, choć pewnie nie zwróciłbyś na nie uwagi. Nie bawiłbyś się klockami, nie skakał na trampolinie, nie jeździł autkami po dywanie. Myślę, że jedyne, czego pragniesz w głębi swojego małego serduszka, to miłość, uwaga i poczucie bezpieczeństwa. Czy to nie uniwersalne potrzeby każdego z nas?

 

Bardzo bym chciała, żeby Twoje dzieciństwo wyglądało inaczej. Beztrosko. Żebyś zdobywał świat, uczył się, doświadczał, eksplorował. Żeby Twoje rączki dotykały, a oczka oglądały, tymczasem to Ciebie dotykają i oglądają każdego dnia. Żebyśmy kupowali Ci zabawki, zamiast kolejnych sprzętów, które będą ułatwiać Ci życie. Żebyśmy odkładali pieniądze na Twoją przyszłość w banku, nie na subkoncie w fundacji. Zarobione, nie wyproszone od ludzi.

 

Co chciałbyś dzisiaj dostać? Na to pytanie co roku trudno jest nam odpowiadać. Nie zażyczysz sobie klocków, trampoliny, ani autek, choć jesteś dzieckiem „ze specjalnymi potrzebami”. Bardzo chciałabym, aby ludzie widzieli w Tobie przede wszystkim człowieka, a nie „takie dziecko”. By nigdy Cię nie lekceważyli, nie pomijali. Podobno dzieci rodzi się dla świata. Tylko, czy ten świat jest na Ciebie gotowy? Czy jest po Twojej stronie? Czy staje na wysokości zadania?

 

Mówi się, że każde dziecko jest wyjątkowe. To co powiedzieć o Tobie? 1 z 6 na całym świecie, a na swoich rodziców wybrałeś właśnie nas! 

 

Zawsze będziemy wdzięczni za Ciebie. Jesteś cudem, o który nieustannie staramy się dbać. To nasza najważniejsza misja. Mamy nadzieję, że czujesz naszą miłość i wsparcie i podobnie, jak my, cieszysz się naszą obecnością w swoim życiu. Chcę, żebyś wiedział, że dajesz nam więcej, niż kiedykolwiek byśmy się spodziewali. W naszym układzie to nie my uczymy Ciebie. To Ty przyszedłeś, żeby uczyć nas. I jeszcze niejedna lekcja przed nami. Każdego dnia cieszymy się, że jesteś. Tak po prostu. 

 

Bądź.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten post:
Facebook
WhatsApp

Zapisz się na darmowy newsletter

Zobacz również