Dla Ciebie Mamo…

Mamo.

Środek nocy. Wszyscy śpią, a Ty czuwasz. Czuwasz przy łóżeczku, sprawdzasz, czy oddycha, nosisz na rękach, uspokajasz, tulisz. Jesteś. Zmęczona. Wyczerpana. Osamotniona. Jesteś. Choć marzysz tylko, żeby choć na chwilę się położyć, zasnąć, przespać kilka godzin, a może lat. Obudzić się w innej rzeczywistości, w innym świecie. W świecie, w którym nie byłoby strachu i codziennej walki o przetrwanie. W którym, nie musiałabyś patrzeć na swoje dziecko, jak na niedokończony projekt, ani uczestniczyć w odysei terapeutycznej, która nie ma końca. Nie musiałabyś być wyłącznie mamą Antka, Zosi, czy Krzysia. Miałabyś imię i własną tożsamość. Ze swoim dzieckiem zwiedzała byś świat, nie tylko gabinety lekarzy i specjalistów. Poznawałabyś nowe języki, zamiast uczyć się wszystkich terminów medycznych, o których istnieniu wolałabyś nie mieć pojęcia. 

Mamo.

Wiem, że codziennie dajesz z siebie wszystko. Wkładasz w codzienność mnóstwo energii, czasu i zaangażowania, choć często tak mało wyciągasz z niej dla siebie. W świecie biznesu, nikt nie poszedłby na taką inwestycję. Ale Ty idziesz. Każdego dnia. Czasem na kolanach. Idziesz, bo wierzysz, że tak trzeba. Bo inni też Ci tak powiedzieli. To, i wiele innych rzeczy. Zdań wielokrotnie złożonych, rozpoczynających się od “powinnaś”, “dobrze by było”, “konieczne jest”, “proszę realizować, kontynuować, sprawdzać”, “zalecam to i to i tamto”. Notujesz, dzwonisz, kontrolujesz, umawiasz, donosisz dokumenty i udowadniasz. Na każdym kroku udowadniasz: że Twoje dziecko ma niepełnosprawność, że sama sobie ze wszystkim poradzisz, że spełnisz oczekiwania (swoje i wszystkich dookoła), że jesteś najlepszą matką, że nic Cię nie pokona, nie złamie. Że jak nie Ty, to kto? 

A chętnych brak.

Mamo.

Z uśmiechem na ustach, brniesz dalej, pokonujesz kolejne przeszkody, omijasz przeciwności, szukasz rozwiązań, choćby przypominało to kopanie rowu paznokciem. Łatasz kolejne dziury systemowe. Napełniasz basen sitkiem, wciąż widząc jego dno, na którym okazjonalnie jesteś. Nikt Cię do tego nie przygotował. Nie powiedział, że tak to będzie wyglądało. Nie uprzedził. Nie zapytał. Wiem, że miałaś oczekiwania, nadzieje, plany. Że często stoisz teraz w rozkroku pomiędzy tym, jak miało być, a tym, jak jest. Że ciągle nie wiesz, w którą stronę zrobić krok, a przepaść pod Tobą próbuje ściągnąć Cię w dół. Wiem, że miewasz dobre dni, ale też i takie, kiedy płaczesz w poduszkę i pod prysznicem, żeby nikt nie widział, żeby nikogo nie martwić, bo w całej tej konstelacji, tylko Ty masz do tego prawo, a nawet obowiązek. W końcu taka rola matki. 

Mamo.

Wiem, że często budzisz się pierwsza i zasypiasz ostatnia. Że Twój dzień składa się z miliona różnych spraw. Że lawirujesz pomiędzy zadaniami. Że funkcjonujesz w trybie “od…do…”. Że kiedy jedna rzecz w tym układzie się zmieni, przesunie, opóźni, wszystko sypie się jak domek z kart. Że czasem zbyt szybko tracisz cierpliwość. Że drobne rzeczy wyprowadzają Cię z równowagi, bo ich ilość jest zdecydowanie zbyt duża dla jednej osoby. Wiem, że zdarza Ci się krzyknąć, zbyt dosadnie dać coś komuś do zrozumienia, okazać gniew. Wiem też, że towarzyszy temu poczucie winy, które chyba niepostrzeżenie rodzi się wraz z dzieckiem, bo od kiedy pojawia się ono na świecie, czujesz się winna za wszystko. Za to, że robisz za mało, za dużo, za rzadko, za często, za szybko, za wolno. Zawsze znajdzie się jakiś wyrzut sumienia. Wewnętrzny krytyk, który wszędzie wkłada swoje trzy grosze. 

Mamo.

Wiem, że często czujesz się niewystarczająca. Że myślisz, że Twoje dziecko mogło trafić lepiej. Że ktoś postawił Cię na starcie jakiegoś wyścigu, którego zasad nie znasz i kazał biec. Więc biegniesz i tylko starasz się po drodze nie wywalić, a nawet jeśli się potkniesz i zedrzesz kolana, to od razu wstajesz i wracasz do gry. Bo w tej grze nie ma miejsca na słabość i opłakiwanie ran. Tak myślisz. Myślisz, że trzeba mieć zbroje, być odporną na wszystkie ciosy, a tych akurat nie brakuje. Może dlatego tak często mówi się tu o “walce”. Walce o pieniądze, świadczenia, zdrowie, sprawność i życie. I to na dodatek takie, którego wcale nie chciałaś, z którego nie jesteś do końca zadowolona. Ale walczysz. Choć zmęczenie daje Ci się we znaki, choć wolałabyś zająć się tysiącem innych spraw, niż codziennie stawiać się. Niż być w pełnej gotowości, by odeprzeć atak wroga. 

A niepostrzeżenie…

Stajesz się nim także sama dla siebie.

Wiesz skąd to wszystko wiem?

Bo jestem Tobą, a Ty jesteś mną. 

Bo jesteśmy podobne, a może nawet takie same. 

Bo mamy tak samo. 

Choć tak rzadko się do tego przyznajemy. 

Za rzadko. 

Ale wiesz co? Chcę Ci powiedzieć coś jeszcze, choć wiem, że to wiesz.

Chcę Ci powiedzieć, że to nie tylko to. Ale także małe rączki, które będą rosły, wciąż potrzebując naszej obecności. To ciepło małego ciałka, które choć wyrośnie z naszych kolan, wciąż będzie pragnęło być blisko nas. To momenty wzruszeń, kiedy uda się zrobić coś, co było niemożliwe. To towarzyszenie, obserwowanie, jak się zmienia i jak zmieniamy się my. Dzięki niemu. To wspólne zimy, wiosny, lata i jesienie. Ale przede wszystkim miłość. Czysta. Szczera. Bezwarunkowa. Bo macierzyństwo to czasem blaski, a czasem cienie, a jeszcze częściej wszystko naraz. 

I choć, być może nie dostaniesz dziś laurki, nie usłyszysz wierszyka, ani wyznań miłości, to wiedz, że ona jest. Tak samo czysta, jak Twoja. Że jesteś światłem, które rozświetla mrok i latarnią wskazującą kierunek. Jesteś punktem odniesienia. Bezpieczeństwem. Domem. Sumą gestów. Sensem. A czasem całym światem. I gdybyś tylko mogła spojrzeć na siebie oczami dziecka, wiele Twoich wątpliwości przestałoby mieć znaczenie. 

Czasem najbardziej liczą się bowiem najprostsze rzeczy. Obecność.

Bądź.

Dla siebie i dla dziecka. Tak samo ważna. 

A jeżeli jesteś mamą po stracie, przytulam Cię dziś do serca, bo wiem, że pośród wielu różnych dni w kalendarzu, które boleśnie podkreślają odczuwany przez Ciebie brak, ten ma szczególne znaczenie.

P.S Mam dziś dla Ciebie ten utwór, który wzrusza mnie za każdym razem, kiedy go słucham. Posłuchaj Mamo. To dla Ciebie.

Zapisz się na newsletter, aby posłuchać Medytacji dla (Nie)wypalonej Matki, którą przygotowałam specjalnie dla Ciebie.

Udostępnij ten post:
Facebook
WhatsApp

Zobacz również